Najnowsze wpisy


gru 23 2002 Kobiety!!!!
Komentarze: 5

Zaczne od tego, ze mam dystans do tego co pisze, nie uwazam sie za jakiegos cholernego mentora, czy kolesia co wie wszystko i stawia sie ponad ludem. Po prostu opisze moje spostrzezenia, to wszystko. Pojade na temat kobiet. Istot, ktore sa jednym z niewielu swiatelek w tym strasznym, tragicznym tunelu w jakim zyjemy. Oczywiscie mowie o mezczyznach :-) W zasadzie w calym moim jak by nie bylo ciezkim zyciu nic nie dawalo mi tyle radosci co wlasnie kobiety. Ich delikatnosc itd, pozwalaly jakos ogarnac sie w calym tym szalenstwie. Po prostu kobiety w jakis magiczny sposob dawaly mi nadzieje na lepszy dzien! Wystarczylo tylko, ze moglem z jakas porozmawiac, czy nawet pobserwowac jakas delikatna i piekna istote z tego "gatunku" :-) Ale do rzeczy, bo sie rozpisalem, a nie wrzucilem o co mi tak naprawde chodzi. Teraz co napisze, byc moze nie spodoba sie wielu kobietom, ale.. Z tego, co widze, kobietu lubia aroganckich mezczyzn! Traktuja to jako przejaw sily??? Lubia byc traktowane z gory jak male dziewczynki. Jak wielu widzialem tzw. dobrych kolesi, ktorzy byli po prostu spaleni dla kobiet. Ilu widzialem roznych kutasow (przepraszam, ale nie da sie tego inaczej nazwac) , do korych kobiety czuly byc moze pogarde, ale widac bylo w ich oczach podziw... Z doswiadczenia wiem, ze czesc kobiet przyznaje sie do takich "upodoban", a czesc nie. Jednak widze, ze wlasnie wiekszosc z tych pieknych delikatnych istot nie przepada wlasnie za takim DOBRYMI mezczyznami. Oczywiscie, nie chodzi mi o to, ze kobiety lubia wylacznie chamowatych skurwieli, ktorzy w ogole nie zwracaja na nie uwagi. NIE! Nie o to chodzi. Jednak, hmmmm, moze dam przyklad. Znam takich typow, ktorzy sa w stanie na kazde zyczenie kobiet skoczyc po drinka, przysunac krzeslo itd. Sa w stanie zrobic dla nich wszystko i mysla, ze jesli kbieta łaskawie pozwoli przyniesc im dajmy  na to plaszcz to zwiekszaja sie ich szanse. Jezu! Nic bardziej mylnego. Podac panu krzeslo? Oczywiscie! Moge to zrobic, ale byc pieskiem? To droga do nikad. I na tym skoncze, bo jestem troche najebanany....... POZDRAWIAM.

broken : :
paź 28 2002 Zmeczenie
Komentarze: 1

Zmeczyl mnie... Kolejny raz przyszedl i zmeczyl mnie swoja gadanina. Swoim ulozeniem. On lubi wszystko miec poukladane. Nie rozumiem tego, przeciez to nic zlego. Bycie ulozonym to pozytwyna cecha, tyle tylko ze wyczuwam gdzies w tym wszystkim jakas cholerna malostkowosc. Jakis drazniacy brak spontanicznosci. Ok, sam nie jestem ulozony, mam rozjebane zycie, czesto nie potrafie tego wsztystkiego poskladac do kupy. Jednak gdzies tam widze, ze u niego jest podobnie. Ze taki planistyczne podejscie do zycia paradokasalnie go od niego oddala. W sensie, on przed nim w ten sposob ucieka. Nie mowie, ze moje zycie jest lepsze, jednak jego podejscie wydaje mi zle. Zalezy mi na tym, zeby to zle nie zabrzmialo dlatego uscisle: Naprawde podziwiam ludzi z zelazna konsekwencja, z jasnym planem na zycie, ludzi aktywnych. Podziwiam ich i im zazdroszcze. Jednak u niego wyczuwam jakas wewnetrzna presje, czyli, ze jego plany tak naprawde nie sa zgodne z jego psychicznymi potrzebami. W skrocie: oklamuje sam siebie w imie jakiego celu. Ha.. Wlasnie! Cel. Widac, ze jest to kobieta. Co nie znaczy, ze kiedys byl on inny. Po prostu ona uaktywnila w nim chora potrzebe planowani i starania sie (jako ucieczki przed zyciem)  Gdzies to chyba zawsze w nim tkwilo. Stara sie dla niej. Zeby nie wypadl w jej oczach zle. Bardzo sie stara. Ona uwaza, ze on jest ambitny. Ale jego aktywnosc nie wynika z tego, ze sam tego potrzebuje, ale robi to dla niej. Czy to jest ok? Dla mnie on zyje w kurewskim kieracie, ktory zreszta sam sobie narzucil. Sumarczynie dzieki temu pewnie sie rozwinie, ale gdzies odplynela jego wolnosc psychiczna. Ja nie moge przyjac takiego modelu zycia. Jesli bede sie rozwijal chce to robic dla siebie. Nie chce poswiacac swojego zycia dla kogos. Oczywiscie wiem dlaczego on to wszystko robi. Bo takie dzialanie daje mu sens zycia. A oprocz tego zabija jego samotnosc. Taka rezygnacja z wolnosci nie byla widac dla niego wysoka cena za to wszystko. Nie potepiam go, wiem co to samotnosc. I w zasadzie to tyle..........

broken : :
paź 19 2002 Bez tytułu
Komentarze: 1

Przyjelo sie uwazac, ze ojciec na dla syna jest kims wielkim, czasem nawet bohaterem! A ja kurwa za cholere nie moge sobie przypomiec zeby kiedykolwiek tak bylo! Moze bylem tak mlody, ze nie pamietam... Wiara w niego zostala rowniez zniszczona tak dawno, ze nie moge sobie przypomniec kiedy tak naprawde ufalem jego slowom. Natomiast dokladnie pamietam te chwile psychicznego zmeczenia, gdy przebywalem w jego towarzystwie. Czasami jednak nie bylo to tylko zmeczenie. To byl ogromny drenaz mozgu. Rznal moja delikatna psychike prawie bez opamietania. Najgorsze bylo to, ze ja mialem wierzyc, ze to dla mojego dobra wszystko. Nie mialem oczywiscie pojecia, ze mam do czynienia z zachwianym czlowiekiem, ze on jest najzwyczjanie pojebany! Jednak oczywiscie zlosc we mnie narastala. Bez mojej woli. Organizm nie da sie oszukac. Walczylem z tym mysla wierzac, ze jesli on robi cos dla mnie dobrze, to czemu sie wkurwiam? Tej sprzecznosci nie potrafilem zalatwic inaczej niz tylko zdystansowac sie do siebie, a w praktyce wyprzec sie siebie. Inaczej nie wytrzymalbym z tym wariatem. Najgorsze w takich sytuacjach jest to, ze nie ma dobrego rozwiazania. Bez dystansu do siebie po prostu bym chyba umarl, z dystansem tak jak napisalem: wyparlem sie siebie. Ta metoda calkiem niezle sie sprawdzila, ale oczywsicie zaplacilem duza cene, nadal place. Zyje jak za szyba. Nie potrafie zblizyc sie do ludzi. Nie realizuje sie i cierpie. Czuje, ze zycie przecieka mi przez palce. Przezylem, ale nie potrafie sie cieszyc, nie potrafie normalnie zyc...cdn

 

broken : :
wrz 25 2002 Matka zabiera mi zycie.
Komentarze: 2

Moja matka zabiera mi życie... Kocham ja i pewnie dlatego nie moge sie wyzwolic z tego JEJ jeku w mojej glowie. Tak! Bo ona ciagle jeczy w mojej glowie proszac, aby sie nia zaopiekowal. Nie moge tego zniesc. Agresja wyzera mnie od srodka i pali mnie! Jej postepowanie zdusilo moja spontaicznosc moja energie. Za kazdym razem kiedy chce byc zdecydowany i zasadniczy odzywa sie jej jek w mojej glowie. Zyje w cholernym poczuciu winy. Chcialbym cos zrobic, wrescie sie yrwac, ale niewidzialne szpony w mojej psychice nie pozwalaja mi sie ruszyc. Ale szarpie sie i wlasnie stad to cierpienie i agresja. Cierpie trawiac w sobie JEJ smutek, niepewnosc, lek i samotnosc. Bo to nie sa MOJE emocje. To rzeczy, ktore przekazala mi w dziecinstwie. Nie potrafie sobie z tym poradzic. Czasami mam wrazenie, ze urodzila mnie tylko po to, aby zabic swoja samotnosc. Gdzies tam wybaczylem jej, bo wiem, ze nie jest do konca tego swiadoma i wiem jakie pieklo przeszla w zyciu. Wiele dla mnie zrobila, naprawde wiele, ale czuje sie tak jak w zlotej klatce! Czuje sie jakby podawano mi slodki narkotyk w zamian za to, abym zyl wedlug JEJ zasad. I zebym cos poradzil na jej los. A ja na Boga mam przeciez wlasnie zycie! Chce sie cieszyc! A kurwa nie moge, bo ciagle w mojej psychice zakorzeniona jest jej cierpiaca postac. Jak to kurewsko mnie meczy....

broken : :